poniedziałek, 1 listopada 2010

poniedzialek

Kiepski poranek, a raczej pól dnia...Julek był spokojny i uśmiechniety, ale nir chcial spać, co przy dzisiejszych bardzo niskich saturacjach nie ejst najlepsze. Saturacje dzis sie obnizyly i wynosily45-50 jak nie plakal, ale byl ruchliwy, w czasie snu 50-60, a jak plakal -33.TRoche spanikowalam wewnetrznie jak to zobaczylam, ale przynajmniej Julek nie plakal wiekszosc czasu. Tylko niestety spanie bylo tylko mozliwe na rączkach i to moich rączkach. W końcu ok 13:00 dałam za wygraną i pozwoliłam mu na tych rączkach spać przez dwie godziny, poczym udalo sie go odłozyc.Nie czuje rąk, pleców i nóg, ktore mam spuchniete jak na koncu ciąży. Ale sie zawzięłam, bo innaczej trzeba by było dać mu silny środek uspokajający, bo Julek musi spać, zeby sie dotleniać. Czy ktoś zna w Warszawie dobrego masażyste? Obawiam sie, ze po szpitalnych krzeslach moje plecy beda wymagać reperacji...Julek teraz śpi. Ciocia Basia go pilnuje, a ja konsumuje obiad złożony z makaronu, dyni i pestek słonecznika - tylko tego jestem pewna , ze nie uczula. Od wczoraj Julek ma znowu jakas wysypke alergiczna i chcialabym, zeby na operacje mial czysta skórę. Wszystkim to ułatwi życie.
W tej całej sytuacji z czekaniem na operacje, jest jedna pozytywna rzecz: po takiej przerwie przynajmniej lekarze bedą świetnie wypoczęci, bo od tygodnia nie operarują i do tego mają trzy dni przerwy wogóle w pracy. Oby wyszło to na korzyść Julka i innych pacjentów:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz